W GPK [Granicznym Punkcie Kontroli] Łysa Polana ustalono, że 9 kwietnia 1969 o godzinie 11.00 służba graniczna CSRS przekazała stronie polskiej (strażnicy WOP w Łysej Polanie) Macieja Włodka zatrzymanego po stronie słowackiej. Wraz z nim na terenie Słowacji przebywało dwóch młodych mężczyzn, o których podano stronie polskiej, że są to Józef Kozioł i Maciej Mróz — obywatele polscy stale zamieszkali w NRF. Wymienieni przed wyjazdem do NRF zamieszkiwali w Krakowie. [...] Powyższe spotkanie Włodek przedstawił jako przypadkowe, przekroczenie zaś granicy z CSRS, według jego wyjaśnień, nastąpiło w rejonie Żabich Szczytów Niżnych, gdzie wraz z lawiną zsunął się na stronę słowacką. Obawiając się wracać tą samą drogą, udał się Doliną Roztoki po stronie CSRS, gdzie został zatrzymany. Według oceny oficera WOP, wygląd zewnętrzny Włodka i jego stan psychiczny nie wskazywał na to, by faktycznie był porwany przez lawinę. Po przekazaniu go stronie polskiej został zwolniony przez służbę WOP. [...] Przystąpiono do ustalenia osób podających się za Józefa Kozła i Macieja Mroza. Z przeprowadzonych ustaleń na terenie Krakowa wynikało, że z terenu Krakowa za granicę nie wyjeżdżały osoby o nazwiskach Józef Kozioł i Maciej Mróz. Wyjechali natomiast: Andrzej Mróz [...] i Maciej Kozłowski. [...]
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta" nr 40, 2004.
Droga Pani,
Przesyłam swój „testament”. [...] Jeśli idzie o sprawy, to:
[...]
Projekt opracowania w kraju materiału, który wypełniłby cały numer „Kultury”, zachowując w miarę możliwości różnorodność działów. Nie tylko polityka, ale i literatura. To musi być duży poziom. Rzeczy niedrukowane. Echa publikacji Wydarzeń marcowych i Przedwiośnia. [...] Zapoznanie się z książką Pytania i odpowiedzi wydaną ostatnio przez „Książkę i Wiedzę”. Zamierzam wydać analogiczną. [Zawierającą] wykaz pytań i problemów, które warto omówić. Możliwości [opracowania] materiałów z kraju do tej książki, czy też musi być w całości opracowana na emigracji. Pomoc w opracowywaniu przez „Kulturę” „czarnej listy” i „humoru krajowego”. Oba te działy przy pozornej błahości mają duże znaczenie. Przysyłanie ocen ludzi wyjeżdżających na emigrację z kraju. Z kim warto [współpracować], a kogo należy się wystrzegać. Opinia o Baumanie. Informacje o aresztowanych. Ich losy. Sprawa pomocy dla rodzin i samych aresztowanych. Czy Szpotański wypuszczony. Rozgrywki w partii. Atmosfera przedwyborcza. Ew[entualny] artykuł z wybiciem, nawet przesadnym, akcji bojkotowych. Ciągłe zwracanie uwagi na konieczność kontaktów i jazd do krajów bałt[yckich], Ukrainy i samej Rosji. Konieczność interesowania się tą problematyką. Sytuacja ekonomiczna (stopa życiowa). Robotnicy, nastroje. Namawianie ludzi, by szli do fabryk i próbowali coś tam robić. Jasienica — ważne, by nawiązać z nim ostrożny kontakt.
[...]
I prośba: by nie zgubić tej notatki. To mogłoby mieć niedobre skutki. Nie chcę obgadywać miłego M[acieja] K[ozłowskiego], ale on z zasady gubi papiery. Najlepsze pozdrowienia [...]
Jerzy Giedroyc [podpis nieczytelny]
19 maja
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
[Maciej] Kozłowski przyszedł wczoraj z przesłuchania na obiad i zaczął mówić, że prowadzący śledztwo zarzucił mu szpiegostwo: „No i przy tym kara dożywotniego więzienia, ew[entualnie] śmierci”. Mimo pociechy, że chyba tak źle nie będzie, Kozłowski [powiedział]: „Niestety, kładzie mnie ten list redaktora «Kultury», gdzie są dyrektywy, co mam zebrać, zrobić, i z tego się nie wykręcę. Listu tego oraz innych notatek nie mogłem zniszczyć, gdyż znajdowały się w samochodzie [...], do którego nie miałem dostępu. Gdy prowadziłem wóz, a obok mnie siedzieli pracownicy MSW — pierwszy samochód jechał z matką i kobietą zatrzymaną ze mną, a ja jechałem za nimi w kierunku Warszawy — miałem spowodować wypadek; obmyślałem różne warianty, ale w każdym z nich była niepewność: jak ja z tego wypadku wyjdę i czy będę zdolny do ew[entualnego] zabrania, zniszczenia [notatek] czy ucieczki. W tym wszystkim przeszkadzała matka, gdyż to wszystko mogłoby się dziać na jej oczach”.
30 maja
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Maciek [Kozłowski] mówi: „Na pewno zapewnili jej bezkarność, puszczą do domu — a ta sypie, na pewno odetnie się od całej grupy — skompromituje «Kulturę», Giedroycia, Wolną Europę, nas. Okazuje się, że nie poznałem się na niej, zawiodła nas, [Maria] Tworkowska na pewno złoży oświadczenie [...] mogą to wydrukować w prasie — straszna kompromitacja. Stworzą międzynarodową organizację działającą na terenie Francji, Czech, Polski; głowa mi pęka, gdy uświadomię sobie tragizm sytuacji, jaki stworzyła Tworkowska”. [...] [Kozłowski] jest zdezorientowany, co z sobą dalej robić. Podpowiadam, że Tworkowska wyjdzie na bohatera, a Maciek będzie przestępcą i [będzie] siedział dziesięć lat więzienia. Maciek przyznaje rację. Śledztwo powinno wykorzystać słabość Maćka.
13 czerwca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Po dzisiejszym przedpołudniowym przesłuchaniu [Maria Tworkowska] była bardzo zdenerwowana i zaniepokojona tym, że [Maciej] Kozłowski zeznaje zupełnie niepotrzebne rzeczy, mianowicie to, że przekroczył granicę nielegalnie. Tworkowska mówi, że „gimnastykowała” się przed oficerem śledczym tak długo, żeby nic konkretnego na ten temat nie powiedzieć, aż raptem oficer jej daje do przeczytania to, co zeznał Kozłowski.
Mówi, że zaprzeczyła temu, że ona o tym wiedziała. Powiedziała, że owszem, była rozmowa na ten temat w towarzystwie, ale utrzymywała to cały czas zeznając, że myślała po prostu, że Kozłowski to opowiadał w formie humoru — nie przyznała się do tego absolutnie, że ona o tym wiedziała. Mówi, że ma wrażenie, że chyba nie będzie taki głupi i nie powie, po co ona przyjechała w maju 1969 do Warszawy. [...] Tworkowska mówi, że ma przynajmniej tę przyjemność, że to nie wyszło od niej.
16 czerwca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Zaczynam rozmowę, [mówiąc,] że widzę, że od dwóch dni Maciek [Kozłowski] zmizerniał na twarzy, spadł z wagi — co w taki sposób wpływa na niego? Maciek mówi: „Od dwóch dni jestem w wojnie psychologicznej — nie jestem tuzem i nie wiem, czy wytrzymam”. [...] [Mówię:] „Tracisz, Maciuś, zdrowie, nie chcąc potwierdzić tego, co i tak wiedzą — może im tylko o to chodzi. I czy jest sens być upartym? Potwierdzisz i będziesz miał spokój”. [...] Podpowiadam: „Maciuś, gdy tylko zorientujesz się, że napór śledztwa będzie większy, nie trać zdrowia, ujawnij o [Krzysztofie] Szymborskim, [Marii] Tworkowskiej — oni i tak wiedzą — nie odkrywasz Ameryki, może tym ich zadowolisz”. [...] Huraganowy atak od rana do wieczora, z króciutkimi przerwami na posiłek, rozsypuje Maćka kompletnie. Prowadzący śledztwo dobrze „rozbija” Maćka. Chodzi o ciągłość w czasie prowadzenia śledztwa — przerwy powodują odprężenie psychiczne Maćka i utrudniają Maćkowi rozpoczęcie składania wyjaśnień.
27 czerwca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
W połowie maja 1969 razem z Marią Tworkowską udałem się samochodem marki „Morris” do Jerzego Giedroycia w Maisons-Laffitte k[oło] Paryża. Celem naszego wyjazdu było omówienie z Giedroyciem, jakie książki może nam wydać dla przerzutu ich przez Czechosłowację do Polski. [...] W toku dalszej rozmowy poinformował on nas, że interesują go zagadnienia polityczne w Czechosłowacji i oczekuje od nas jakiegoś wtyku, aby wydrukować go w „Kulturze”. Szczególnie chodziło mu o aktualną sytuację polityczną. [...] Giedroyc powiedział, że opracuje dla nas notatkę z wytycznymi i prześle ją pocztą. [...] dał mi kilkaset franków francuskich i marek zachodnioniemieckich na pokrycie kosztów związanych z wyjazdem moim i Tworkowskiej do Czechosłowacji.
8 lipca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Dochodzenie w sprawie naszych kolegów [z Klubu Wysokogórskiego] Kozłowskiego i Mroza może nareszcie wyjaśnić zgniliznę polityczno-moralną, jaka zapanowała u nas w Klubie. Od lat wiadomo było, jaki stosunek do naszej rzeczywistości posiada grupa krakowskich taterników reprezentowana przez Mroza, Heinricha, Walę, Popko i innych. Ludzie ci wielokrotnie publicznie wyrażali swój negatywny stosunek do polskiej rzeczywistości. Liczne powiązania z polską emigracją na Zachodzie ułatwiały im wyjazdy, uzyskiwanie zaproszeń, pomoc [...] za udzielane informacje i obszczekiwanie. W czasie obozów w Morskim Oku Chrobak i Heinrich prowadzili „tajne” rozmowy z Mrozem i Kozłowskim — czuć było atmosferę konspiracji, gdyż unikali naszego towarzystwa. [...]
Trzeba więc skończyć z tym środowiskiem, a wy dajecie im paszporty i zezwalacie na to, aby poza granicami kraju prowadzili wrogą nam działalność. Wybaczcie, że piszę o tym anonimowo, ale chcę żyć i wspinać się w Tatrach w dobrej atmosferze. Gdyby się koledzy z Klubu dowiedzieli, że to ja pisałem, wówczas nie mógłbym nigdy już iść na wspinaczkę nie lękając się o życie — a o wypadek w Tatrach nietrudno. Oddany Wam szczerze taternik. Zróbcie coś, Panowie, w imię dobra naszego Kraju.
30 lipca
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Ustawiam Maćka [Kozłowskiego], ażeby docenił [...] i szanował dobrego oficera, żeby nie dopuścił do takiego postępowania, ażeby wrócił do prowadzenia śledztwa p. Henio [Świerczyński], ale tutaj przede wszystkim jest potrzeba składania pełnych wyjaśnień oficerowi. [Powiedziałem:] „Tym bardziej że to, czego nie chciałeś wyjaśniać kulturalnym oficerom, wyjaśniłeś p. Heniowi”. Także radziłem mu unikać konfliktów z oficerami, wyjaśniać, „gdyż i tak będziesz wyjaśniał — gdyż jesteś bardzo słaby psychicznie i każdy gwałtowny atak, krzyk i śledztwo na okrągło łamie cię i mówisz. A unikniesz tego nie prowadząc do stanów zapalnych między tobą a oficerem śledczym”.
Maciek przyznał mi rację — będzie wyjaśniał [...] stwierdza, że nie ma nic do ukrycia, gdyż [Maria] Tworkowska i [Krzysztof] Szymborski wszystko powiedzieli.
11 sierpnia
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Giedroyc otrzymał ostatnio od [Jiřího] Lederera i [Heleny] Stachovej informacje o aresztowaniach i przesłuchaniach na terenie Czechosłowacji związanych ze sprawą Kozłowskiego. W liście do Giedroycia Stachová wyraża swe oburzenie zachowaniem się Kozłowskiego w CSRS. Twierdzi, że Kozłowski naraził wiele osób na przesłuchania przez władze czeskie. Odpowiedzialnością za to obarcza Giedroycia, zarzucając mu brak rozsądku. Konsekwencją takiej sytuacji będzie według Stachovej brak chęci do jakichkolwiek kontaktów z Giedroyciem w przyszłości. W podobnym tonie utrzymany był list Lederera, który poinformował Giedroycia, by nie liczył w przyszłości na niego.
Giedroyc jest zmartwiony takim obrotem sprawy. [...] Giedroyc jest przekonany, że przygotowywany proces będzie wymierzony głównie przeciwko „Kulturze” i jego osobie. Proces spowoduje, jego zdaniem, zastraszenie osób kontaktujących się z „Kulturą”. Mimo że Giedroyc otrzymuje informacje na temat aresztowanych (np. że „Kozłowski i Tworkowska sypią”), nie orientuje się jednak, jakie zarzuty mogą być postawione Kozłowskiemu i do czego przyznał się w śledztwie. Kozłowski był stałym gościem Giedroycia, dużo wie i posiadał bardzo rozległe kontakty w Paryżu. Wszystko to niepokoi Giedroycia i skłania go do rozmaitych przypuszczeń. Bierze pod uwagę możliwość, że Kozłowski mógł być naszym agentem.
30 września
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Jakkolwiek podjęcie przeze mnie działalności przerzutowej po przyjeździe do Paryża ze Spitsbergenu [jesienią 1968] i formy tej działalności były zbieżne z formami omówionymi przez [Krzysztofa] Szymborskiego z [Jerzym] Giedroyciem, to jednak ja działalność tę podjąłem nie wiedząc i nie będąc poinformowany, że sprawy te omawiali Szymborski z Giedroyciem. Z inicjatywą przerzutu wydawnictw „Kultury” przez Czechosłowację wystąpiłem sam po styczniowym nielegalnym pobycie w Polsce, bowiem uznałem, że jest to jedyna droga przerzutowa przez Czechosłowację, skąd nielegalnie przeszedłem do Polski, pomysł zaś przerzucenia wydawnictw „Kultury” dla jej kolportowania w kraju podjąłem także sam w czasie rozmowy z Maciejem Włodkiem w Krakowie.
18 października
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Tak, przyznaję się do zarzutu przedstawionego mi w dniu 27 października 1969, przyznaję się do popełnienia przestępstwa z artykułu 5 m[ałego] k[odeksu] k[karnego]. Do przedstawionego mi zarzutu wnoszę zastrzeżenia. [...]
W mieszkaniu Stachovej, na maszynie do pisania przywiezionej z Paryża, wspólnie z moją matką sporządziłem z maszynopisów matryce, które również przywiozłem z Paryża. [...] 25 maja 1969 wraz z Marią Tworkowską i moją matką wyjechałem z Pragi do Smokowca. Wyjeżdżając z Pragi nie wiedziałem jeszcze, w jaki sposób przywiezione książki i biuletyn przerzucę do Polski. Zamierzałem je zanieść w góry i zawiadomić o tym [Macieja] Włodka, względnie pozostawić u [Pavla] Čarnogurskiego lub [Juliusa] Kerteša w Popradzie.
27 października
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Gdy w końcu marca [1969] poznałam M[acieja] Kozłowskiego, moje poglądy polityczno-społeczne były w bardzo ogólnym zarysie podobne do tych, jakie reprezentował Kozłowski. Nigdy jednak nie uważałam za wskazane podejmowanie jakiejkolwiek działalności, ponieważ poglądy moje były mało sprecyzowane i bardzo subiektywne, a nadto nie mam żadnych predyspozycji w tym kierunku. Wprawdzie początkowo sugestia Kozłowskiego o utworzeniu grupy młodej emigracji wydała mi się bezcelowa w sensie konkretnej działalności, to jednak dałam się łatwo przekonać, ponieważ ludzie, z którymi rozmawiałam, byli sympatyczni, głosili idee, które wydawały mi się słuszne, a przede wszystkim, mając kłopoty natury osobistej, odczuwałam potrzebę związania się z jakimś gronem ludzi. [...]
Wszelka działalność nielegalna wydaje mi się obecnie szkodliwa, ponieważ zamiast prowadzić w kierunku pożądanych zmian i przyspieszać proces demokratyzacji, hamuje je raczej, wprowadzając zamęt w społeczeństwie. W dodatku naraża zaangażowane w nią osoby na marnowanie życia w więzieniu oraz cały szereg innych osób na niepotrzebne nieprzyjemności. W konkretnym przypadku grupy, do której należałam, oceniam obecnie naszą działalność jako głęboko naiwną. W konkluzji postanawiam nigdy żadnej działalności nielegalnej nie podejmować.
24 listopada
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Akt oskarżenia stwierdza, że Jerzy Giedroyc, redaktor „Kultury”, działa w imieniu obcej organizacji, nie precyzując jednak, o jaką organizację chodzi. [...] Sądzę, że akt oskarżenia uważa za ową obcą organizację sam Instytut Literacki, Jerzego Giedroycia i jego dwoje współpracowników — małżonków Hertzów, ewentualnie korespondentów „Kultury”. Zdaje się, że nazwanie zespołu pracowników „Kultury” obcą organizacją wynika z faktu, że prokurator przyjął tezę zawartą w opinii [biegłego] Janusza Kolczyńskiego, a z opinii tej wynika, jakoby istniały jakieś powiązania między Instytutem Literackim a jakimiś znowu bliżej nie sprecyzowanymi organizacjami amerykańskimi. Chciałem tu kategorycznie stwierdzić, że [...] „Kultura” jest tym, za co się sama przedstawia, to znaczy polskim, niezależnym ośrodkiem emigracyjnym, bez jakichkolwiek powiązań z jakimkolwiek obcym państwem. [...]
[...] Uważam, że to, co robiłem, nie stanowiło przestępstwa, a co więcej, uważam, że to, co robiłem, nie miało charakteru szkodliwego. [...] Po pierwsze, to było opublikowanie paru artykułów, po drugie, to było przewiezienie do Polski szeregu książek, po trzecie, to było zredagowanie i powielenie „Biuletynu Niecenzurowanego”. [...]
To byłoby wszystko. To byłaby cała moja działalność, jak powiedziałem, która obracała się wyłącznie w sferze wymiany poglądów. Dlatego też wahałbym się przed określeniem mojej działalności słowami „działalność polityczna”.
Warszawa, 9 lutego
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedoycia, „Karta” nr 40, 2004.
[...] mam prawo postawić tezę, że jeżeli chodzi o działalność oskarżonego Kozłowskiego, tego nieprzejednanego opozycjonisty w stosunku do polityki prowadzonej przez PZPR i przez władze państwowe na odcinku modelu socjalizmu, że jego działalność — śmiem twierdzić — nie miała nic wspólnego z działalnością Giedroycia. [...] Wszak jest chyba bezspornym i to wynika z materiału dowodowego, że Kozłowski zmierzał do zupełnie innych celów, a Giedroyc do zupełnie innych. [...] Giedroyc jest kilkadziesiąt lat poza krajem. Jest to człowiek, którego świadomość społeczna jest zupełnie inaczej uwarunkowana, człowiek, który w tej chwili w zasadzie nie rozumie procesów zachodzących w kraju. Jest to człowiek, który dlatego, że nie rozumie — nienawidzi [...] dlatego właśnie [nazwałbym go] jakimś tragicznym starcem z Maisons-Laffitte. Tak mnie się przedstawia ten Giedroyc. On nie jest dla mnie żadnym demonem, on jest za mały, żeby być demonem.
[...]
Oskarżony Kozłowski [...] odcierpiał winy owego tragicznego starca z Maisons-Laffitte, odcierpiał winy tych wszystkich, którzy w glorii i w sławie wykładają czy w Kanadzie, czy w Izraelu, wszystko jedno gdzie, i kroczą w aureoli męczenników. [...]
19 lutego
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.
Wysoki Sądzie, zgodnie z tym, co mówił tu przede mną Maciej Kozłowski, ja w działalności nikogo z oskarżonych nie mogę się dopatrzeć celu działania na szkodę państwa polskiego. Poza tym sądzę, że nie ma specjalnej potrzeby dodawania czegokolwiek do tego, co mówiłem ustosunkowując się do zarzutu i do tego, co mówił pan mecenas Stanisław Szczuka. Ja, Wysoki Sądzie, proszę o uniewinnienie nie tylko dla siebie, dla wszystkich oskarżonych.
21 lutego
Bartosz Kaliski, Przerzut od Giedroycia, „Karta” nr 40, 2004.